Przed samym wjazdem do Mińska zatrzymujemy się w Kuropatach – miejscu represji stalinowskiej.
Do Mińska dojeżdżamy wieczorem, gdy włączają się wszystkie iluminacje – robią wrażenie. Mińsk nie ma starówki, zabudowa i rozkład budynków raczej nowoczesny. Trochę biegania po mieście jest, bo Mińsk jest rozłożysty. Nogi bolą, wspomagamy się tramwajami. A do oglądania jest dużo, bo mnóstwo cerkwi, kościołów, budynków administracyjno-rządowych, teatrów, ogrodów itp. No i oczywiście kult batiuszki, widoczny m.in. w dzielnicy sportu, pod pałacem prezydenta czy na Prospekcie Niezależności… Nie zabrakło również Lenina . Za to widać tu najwięcej „nowoczesności”. Tu również kwitnie życie studenckie (Uniwersytety i Uczelnie wyższe) oraz kulturowe (teatry, cyrk, „kosmiczna” biblioteka). Wrażenie robi nawet nowy dworzec i nawet nieużywana już wieża TV. To miasto, do którego chętnie wrócę ;)
Jedyny minus, że przed północą wszystkie iluminacje gasną i miasto robi się ciemne, a przez to i martwe….