Tu faktycznie zatrzymał się czas. Wieczorem na "mieście" czuć tylko gorąc parujących murów i ulic, wszechobecny kurz i brud i zapach proszków do prania. A na festynie miejskim głośna muzyka i dziwne serbskie jedzenie. Miasto jakby zatrzymane świeżo po wojnie; witryny sklepowe wyglądają biednie, u fryzjera wciąż używa się metalowych wałków do włosów, a po ulicach jeżdżą artefakty ;)
To tu w hotelu fundują nam typowe serbskie jedzenie w postaci pljeskavicy.