Poprzednim razem to w Goudzie świętowaliśmy urodziny królowej. Teraz przyjechaliśmy już po imprezie - widać tylko krajobraz po "bitwie". Gdzieniegdzie pomarańczowe pozostałości śmieci, dzieci bawiące się na scenie i śpiący w domach Holendrzy - jednym słowem miasto puste jak po wybuchu atomowym. Do tego jeszcze niesprzyjająca pogoda. Koniec zwiedzania - wracamy na barkę zrobić sobie własną imprezę ;)