To dopiero był dzień, Ukraińcy świętują swą niezależność (mimo że skromnie, bo na wschodzie giną ich bracia). Zwiedzamy miasto w polskich barwach, ludzie zaczepiają nas, dziękują nam, są życzliwi, starają się mówić po polsku. Tyle uprzejmości i życzliwości co we Lwowie to w PL nie zaznałam. Za dnia robimy jeszcze Uniwersytet, Arsenał Miejski, Pałac Potockich, Uśpieńską. Świętujemy z Ukraińcami na Prospekcie Swobody i Rynku. A na wieczór jedziemy na stadion Arena Lviv na koncert Okean Elzy na Dzień Niezależności. Co to był za koncert. Mimo że Wakarczuk spóźnił się 1,5h i było zimno, to energia nas nie opuszczała.