Po zdaniu barek okazuje się że mamy jeszcze cały weekend na powrót do Polski. To nie w naszej naturze jechać prosto do domu, dlatego zjeżdżamy na Węgry do Egeru. Znaleźć tu kwaterę, zwłaszcza w maju, nie jest trudno. Bez problemu lokujemy się do pokoi, zostawiamy graty i w gorod. A tu czeka sporo atrakcji. Poza obiektami sakralnymi jest mnóstwo innych, warto pójść na zamek no i wspiąć się na minaret (odradzam klaustrofobikom) . Warto pomoczyć tyłek w jednym z wielu śmierdzących basenów termalnych (i nie tylko). A to co wyciągnie woda nadrobić tłustym langoszem.
A wieczorem atrakcja, z której nie pamiętam za dużo – Dolina Pięknej Pani. Miejsce „magiczne” po którym strasznie bolała mnie wątroba. Podobno wróciłam stamtąd o własnych nogach do kwatery, ale czy to prawda….. ręki nie daję. Spróbujcie sami …. ;)