Do słynnej Pisy zajeżdżamy już bardzo późno. Pędzimy szybko pod wieżę, zmęczeni upalnym dniem. Pomimo godzin wieczornych pod wieżą pełno ludzi. I wszyscy robią słynne zdjęcie z "podtrzymywaniem" bądź "popychaniem" wieży. My oczywiście też. Trochę szkoda, że poza Campo dei Miracoli nie wystarczyło czasu na poszwędanie się po uliczkach Pisy, przepełnionych zapachami z restauracji i wieczornym oświetleniem.