Dziś megaintensywny dzień. Po śniadaniu przejazd do słynnej 3kondygnacyjnej Centralnej Hali Targowej. Czasu jest tyle, że starcza jeszcze na most Wolności i kościół w skale. Plan jest genialnie ułożony, bo zamiast z buta, na plac Bohaterów jedziemy autokarem. A potem piechotą przez stołeczne lodowisko, Zamek Vajdahunyad, aż do opery ( z krótkim dołowaniem w metrze ) i przez dzielnicę żydowską do największej w Europie synagogi. W pasażu paryskim przez chwilę można było poczuć się jak w Czarnym Orle w Oradei. A na koniec przejazd na górę Gellerta. Tu pod cytadelą zresztą witamy Nowy Rok. Droga w dół jakoś wyjątkowo szybko zeszła i to bez beczki ;)