Prawdziwy podróżnik nie wzbrania się przed żadną formą podróżowania. Kiedy w głowie zakiełkował pomysł wyjazdu kamperem, zaczęliśmy kręcić się w temacie wypożyczalni. Kupno kampera nie wchodziło w grę – nie ta kasa, brak miejsca parkingowego, brak tyle urlopu i w ogóle nie tak. Ale wypożyczenie to co innego. Niestety firmy są różne, czasem dają takie stawki za dzień, jakby upadli na głowy. Za to wynajęcie od osoby prywatnej to co innego – staruszka kampera można drapnąć za sensowną cenę. I tak też było w naszym przypadku: stawkę dzienną wynegocjowaliśmy taka, ze wyjazd opłacił się nawet przy 4 osobach.
Zostało nam tylko opracowanie trasy. Siedliśmy we 4kę nad mapą i zaczęliśmy wygłaszać nasze życzenia. A zatem: Amsterdam – bo tam są coffyshopy; Paryż – bo tam jest Eiffel; Barcelona – do Gaudi; Wenecja – bo niedługo zatonie. A Praga to już wyszła przy okazji, żeby zamknąć kółko w drodze powrotnej do Polski. No to ruszamy.