Późnym popołudniem dojeżdżamy do hostelu "Story" w Sarajevie. Przy okazji mogę polecić ten hostel, bo przywitał nas ciepłem w przytulnych pokojach. Niestety jadąc do BiH musicie zaakceptować wszechobecny dym papierosowy, który wdziera się wszędzie, nawet tam gdzie się nie pali. A pali się dosłownie wszędzie. W BiH nie ma oficjalnego zakazu, dlatego palaczy zobaczycie w restauracjach, sklepach, piekarniach, księgarniach, hotelach, klubach. W tym kraju praktycznie nie opłaca się myć włosów - i tak wszystko przesiąknie Wam dymem ;)
Po krótkiej regeneracji w hostelu, szykujemy się wszyscy na wieczorne wyjście na zabawę sylwestrową. Przed samym wejściem do Klubu, gdzie mamy wykupioną zabawę, zwiedzamy po ciemku miasto i podrygujemy w dość srogim mrozie na głównym placu Sarajeva pod sceną.
A tu policji i ochrony 2x więcej niż gdzie indziej - 2 dni przed sylwestrem to właśnie w Sarajevie złapano kilkunastu aktywistów ISIS i udaremniono kolejny atak terrorystyczny ;) Nie ma to jak dreszczyk emocji ....
A sam klub, hmmm no cóż – zadymiony !
Na szczęście przy bośniackiej muzyce dyskotekowej da się potańczyć, czego nie omieszkałam uczynić. (Boże, dziękuję za buty na zmianę ! ) Wyszłam stamtąd wybawiona i z zapaleniem spojówek, nieźle się zaczyna ten 2016 ;)