No i sobie wykrakaliśmy - powrót zaczął się niebezpiecznie ciekawie ;)
Zaczyna się od tego że rejsowy , o dziwo ukraiński autobus, nie widzi nas w ogóle jako pasażerów. Autokar dobity na maksa, my zmęczeni i śpiący, a tu jeszcze doba na stojaka w perspektywie, o nie. I ci kierowcy ukraińscy jacyś tacy dupowaci, nie potrafią podjąć decyzji ..... W końcu są jakieś miejsca znaleźne, w przysłowiowym szarym końcu :) Ale ważne że siedzimy i jedziemy.
Do granicy niecała 1h, no i zaczęło się. Nasza gehenna trwa teraz 8h: wysiadka, rewizje, papiery, prześwietlania....... Granica skutecznie szpeci nam cały wyjazd i zużywa mnóstwo energii ze świeżo naładowanych baterii .....
Chwilowo mam dość ukraińskiego domu....Choć ciągnie mnie strasznie do Kijowa.
Czy samolot będzie lepszym wyborem......?