Może się wydawać dziwne, że doleciałam do MN zaledwie po 2h, ale to przez 7-godzinną różnicę czasu. Tak naprawdę lot oceaniczny trwał prawie 9h. Samolot wylądował planowo, mimo iż w Minneapolis akurat panowała burza śnieżna. Był to dla mnie nie lada szok, gdy po wiosennej ciepłej Warszawie ujrzałam góry śniegu i poczułam zimno.
Odprawa imigracyjna zajęła trochę więcej czasu niż przy wizycie na wizie turystycznej i tak naprawdę odbierałam bagaż jako jedna z ostatnich. Moje walizki na szczęście doleciały razem ze mną, niestety doszczętnie połamane :(
Odprawa celna odbyła się bez śmiesznych pytań tym razem i wreszcie mogłam iść do męża, który czekał na mnie dzielnie cały ten czas. Przytulił, ucałował, dał kwiata - doleciałam do domu!