Gdy Kyle odbiera mnie z lotniska i wiezie do domu, jest dopiero 13-14, cały dzień przed nami. Wyjątkowo nie cierpię na jet-lag i czuję, że tego dnia jeszcze mogę coś zobaczyć w najbliższej okolicy. Oczywiście pojęcie ‘okolicy’ w USA nie istnieje – tu wszystko jest daleko, bez auta ani rusz. Decydujemy się jednak na przejażdżkę nad jezioro Centerville, gdzie Amerykanie przyjeżdżają rodzinnie popływać. W ich realiach nazywa się to ‘pójść na plażę’, co dla mieszkanki Gdyni brzmi trochę śmiesznie. I wierzcie mi – piasek tam nie wygląda jak piasek, a raczej jak ziemia. Za to trawa wygląda i pachnie niesamowicie, lepiej niż murawa na Polskich stadionach. Dodam też, że jeśli zobaczycie w MN choć 1 jezioro, to możecie być pewni że pozostałe wyglądają tak samo . Centerville Lake należy do łańcucha 6ciu jezior ‘Rice Creek Chain of Lakes’, które oferuje wiele atrakcji. My robimy spacerek wokół cichego campground i widzimy te słynne Amerykańskie przyczepy turystyczne, oczywiście ogromnych rozmiarów. Zresztą w US wszystko jest ogromne.